Duże firmy są lepiej przygotowane do wdrażania nowych regulacji dot. zrównoważonego rozwoju, ale ich odpowiedzialność za procesy klimatyczne musi być większa niż firm z sektora MŚP.
Jak oceniasz wpływ dyrektywy CSRD na firmy w Polsce? Czy one są już przygotowane na nowe wymogi raportowania?
Polska potrzebuje tej dyrektywy, bo wcześniej raportowanie CSR obejmowało przede wszystkim największe organizacje, a działania CSR-owe często ograniczały się np. do sadzenia lasów. Kilka lat temu rzadko obserwowaliśmy, żeby działania związane ze zrównoważonym rozwojem były wpisane w DNA organizacji, czy żeby były częścią ich strategii. Dzięki wprowadzeniu nowej dyrektywy poprawi się jakość raportowania i efektywność używania danych z raportów. Informacje o zrównoważonym rozwoju będą porównywalne między różnymi firmami, a dane łatwe do znalezienia i wykorzystania przez klientów i konsumentów. Zwiększy się również wiarygodność informacji o zrównoważonym rozwoju, bo raportowane przez firmy dane będą poddane audytowi i kontroli.
Jeśli chodzi o stopień przygotowania polskich firm do tej dyrektywy, to widać, że u naszych przedsiębiorców jest trochę strachu. Brakuje specjalistycznej wiedzy wewnątrz organizacji. Z badania firmy doradczej Ayming Polska wynika, że tylko 25 proc. przedsiębiorstw, które mają być objęte dyrektywą od 2025 r., już wdrożyło wymagane standardy raportowania. Ponadto 36 proc. jest w trakcie przygotowań, a 48 proc. dopiero planuje działanie w tym zakresie. Należy zatem wyciągnąć wniosek, że bardzo dużo firm jest dopiero na początku drogi i nie jest jeszcze odpowiednio przygotowanych do zasad nowej dyrektywy.
Działania jakich firm w obszarze CSR są najbardziej widoczne, a które mają jeszcze wiele do poprawy?
W tym aspekcie dominują przede wszystkim duże przedsiębiorstwa. Wiele z nich już raportuje aktywność związaną ze zrównoważonym rozwojem, bo są notowane na giełdzie i ten obowiązek dotyczył ich wcześniej. O wiele mniejszą aktywność widzimy wśród małych i średnich firm. Jak wynika z badań 4 edycji EKOBarometru Agencji SW Research, w tym sektorze zdarzają się przedsiębiorstwa, w których badani pracownicy wskazują, że w ich pracy nie podejmuje się żadnych działań w kierunku zrównoważonego rozwoju. Oceniając jednak skalę działań poszczególnych sektorów – czy to dużych firm, czy sektora MŚP – należy pamiętać o różnej skali ich oddziaływania na środowisko, a w konsekwencji innej skali odpowiedzialności. Mniejsze firmy oddziałują raczej lokalnie, więc zakres ich działań może być mniejszy. Duże firmy wpływają na globalne procesy klimatyczne, więc muszą wziąć na swoje barki znacznie większe zobowiązania.
Jakie bariery napotykają firmy wdrażające zrównoważone praktyki?
Jednym z największych problemów jest umiejętność obliczania tzw. śladu węglowego w trzecim zakresie, bo on zależy w dużej mierze od dostawców i kontrahentów tych firm. Policzenie, ile śladu węglowego generuje np. franczyzobiorca, może nastręczać wiele trudności, szczególnie że jest to pewne novum. Tymczasem jak się okazuje, w niektórych przypadkach aż 90 proc. wpływu danego przedsiębiorstwa na zrównoważony rozwój pochodzi z łańcucha dostaw.
Jakie są największe wyzwania związane z dezinformacją klimatyczną w Polsce?
Według ogólnodostępnych danych nasze społeczeństwo ma dużą świadomość tego, czym jest zmiana klimatu, czym jest powodowana oraz że przyczynia się do niej człowiek. Według jednego z badań z 2022 roku tylko 8 proc. Polaków zaprzecza teorii zmiany klimatu. Jednocześnie badania Fundacji Pole Dialogu pokazują, że Polacy już nie dzielą się na tych, którzy wierzą lub nie wierzą w zmianę klimatu. Dzisiaj ten podział przebiega przede wszystkim między tymi, którzy wierzą, że można im zapobiegać przez regulacje krajowe czy międzynarodowe, a tymi, którzy uważają, że np. Polski nie stać na odejście od węgla czy że nie ma potrzeby pilnych działań. Często spotykam się z narracją „po co mamy się ograniczać i poświęcać, skoro Chiny, które emitują najwięcej zanieczyszczeń, nic z tym nie robią”. Taką narrację badacze nazywają „nowym negacjonizmem klimatycznym”. Ona jest szkodliwa, bo opóźnia działania ludzkości na rzecz klimatu.
Jak oceniasz rolę mediów społecznościowych i osób publicznych w promowaniu zrównoważonego rozwoju?
Algorytmy w mediach społecznościowych zwiększają widoczność również tych treści, które polaryzują, dzielą albo wprowadzają dezinformację. Algorytymy „lubią” nasze zaangażowanie i reagowanie na treści w social mediach, a przecież duże zaangażowanie i „wirusowość” osiągają treści wywołujące lęk lęk, gniew czy strach… Stąd pojawia się tak duże pole do dezinformacji w kwestii ekologii i klimatu. Nierzadko komentowane przez internautów informacje są po prostu nieprawdziwe, ale ciężko jest z tym fałszem walczyć. Tym bardziej, że wg badań – nawet powyżej 50 proc. użytkowników w Polsce korzysta z social mediów jako źrodła informacji. Potrzebujemy szerokiej edukacji, jak rozpoznawać w sieci dezinformację. Jeśli chodzi o osoby publiczne, to mam poczucie, że one wciąż za mało mówią na temat zmiany klimatu.
Ponadto zdarzają się dziennikarze, politycy czy autorytetynegujący zmianę klimatu, a przecież ich przekaz dochodzi do tysięcy czy nawet milionów odbiorców. Powinni wypowiadać się bardziej odpowiedzialnie w tych tematach lub – jeśli nie jest to ich dziedzina, nie mają odpowiedniej wiedzy – w ogóle nie komentować tych kwestii lub zaprosić do współpracy eksperta. Postępująca zmiana klimatu to trudny temat do opowiadania i przedstawienia, szczególnie w taki sposób, który będzie przystępny i będzie angażował odbiorcę. No, chyba że mówimy o dezinformacji, bo ona niestety angażuje…