Karolina Kuklińska-Kosowicz wraz z mężem Pawłem Kosowiczem od 2014 roku prowadzą polską firmę kosmetyczną YOPE. Jak wygląda rozwój ich marki stworzonej od podstaw?
YOPE założyło małżeństwo, Karolina Kuklińska-Kosowicz i Paweł Kosowicz, które postanowiło zrobić użytek z własnej wiedzy, kreatywności i osadzenia biznesowego, by stworzyć takie kosmetyki, których sami chcieliby używać. Karolina w tym duecie dba o to, aby wizerunek YOPE był spójny, pokazywał świat i wartości marki, które są też ważne dla niej w życiu codziennym: troska o bliskich, środowisko, świadomość otaczającego świata i swoich potrzeb. Dlatego tworzy kosmetyki i środki czystości, których sama używa: naturalne, delikatne i bezpieczne dla skóry, domowników i planety, o pięknych zapachach i z najwyższej jakości składników. Napędzają ją nowe wyzwania oraz sukces YOPE, możliwość ciągłego rozwoju i ekspansji na rynki zagraniczne.
Ostatnie lata są dla YOPE okresem dynamicznego wzrostu. Jaki według pani był kluczowy moment dla rozwoju marki?
Dla mnie jest wiele takich kluczowych momentów, począwszy od tego pierwszego, odważnego, gdy postanowiłam zrezygnować ze stabilnej posady w dużej firmie i wraz z mężem zdecydowaliśmy się na stworzenie marki YOPE. Później wyzwaniem było zatrudnianie pierwszych pracowników i tworzenie zespołów oraz następnie, gdy już znacząco rozkręciliśmy markę, to przełomowe było wejście do sieci sklepów, czyli intensywny rozwój dystrybucji i produkcji. I chociaż z pozoru może wyglądać to na prostą drogę do celu, którym jest systematyczny wzrost firmy, to było to rozłożone w czasie oraz wymagało od nas wiele pracy i trudnych decyzji.
Myślę też, że ten kluczowy moment rozwoju YOPE właśnie trwa – mam na myśli czas kryzysu, inflacji, wojny… To, jak w tym trudnym okresie będziemy potrafili być kreatywni, elastyczni w podejmowaniu decyzji i zawsze o krok przed nadchodzącymi wyzwaniami, będzie dla nas niezwykle cenne i rozwojowe. Wierzę, że takie momenty wzmacniają marki i organizacje.
Jakie korzyści – z perspektywy pracodawcy i pracownika – niesie ze sobą praca w firmie nastawionej na ciągły rozwój?
Myślę, że największą korzyścią dla mnie jako dla pracodawcy jest to, że mogę nadawać tor pomysłom moich zespołów. To pracownicy chcą tworzyć, są kreatywni i przychodzą do mnie rozmawiać o tym, co moglibyśmy zrealizować. Zawsze staram się, aby świetne pomysły były brane pod uwagę, dopasowujemy je wspólnie do idei, jaką jest nasza marka.
Wielką zaletą pracy w rozwijającej się organizacji, która nie ma przerośniętych struktur, jest możliwość realizacji siebie i swoich pomysłów. Nie mamy rozbudowanych procedur, które mogą być nierzadko utrudnieniem w dotarciu do liderów i wymagają wiele wysiłku – w YOPE stawiamy na transparentność, także w ramach wewnętrznych działań. Oczywiście korporacje też mają swoje zalety, jednak ja widzę, że nasi pracownicy doceniają to, że mogą pracować u nas, czyli w – jakby nie było – małej organizacji. Patrząc na rozwój i zaangażowanie moich zespołów, myślę, że uwielbiają one proces kreatywny, tworzenie czegoś od podstaw, budowanie i później doświadczanie, jak coś rośnie – to daje niebywałą satysfakcję! Dlatego też praca w firmie nastawionej na rozwój z pewnością jest dla wielu osób ciekawa, rozwojowa i może realnie dawać dużo radości.
Rozwój firmy wiąże się z rozbudowywaniem struktury organizacyjnej – czy lubi pani kontrolować wszystkie procesy zachodzące w firmie?
Lubię relacje, dlatego staram się w naszej firmie rozmawiać i wchodzić w otwarte dyskusje na temat potrzeb pracowników, rzeczy wymagających reorganizacji itd. Spełniam się jako osoba kreująca liderów i dużo satysfakcji sprawia mi, kiedy widzę ich rozwój i to, jak sami opiekują się swoimi zespołami. Dążę do tego, aby dzielić obowiązkami i przekazywać odpowiedzialność, co wszechstronnie rozwija pracowników, ale jednocześnie lubię mieć świadomość tego, co się w firmie dzieje. Chętnie wnikam w struktury naszej organizacji, pytając, jakie mamy zadania, jaka jest strategia, kiedy będą miały miejsce dane procesy i gdzie jesteśmy w realizacji celów.
Dlatego trzymam rękę na pulsie, ale niechętnie mówię pracownikom, co w danym momencie należy zrobić i w jaki sposób. To, że mam świadomość, co dzieje się w firmie i w którą stronę zmierzamy, daje mi poczucie bezpieczeństwa i pewność, że organizacja działa we właściwy sposób, a kilka dni nieobecności w biurze nie spowoduje lawiny nierozwiązanych spraw, o których nie miałam pojęcia. Niestety, w takich sytuacjach mogą pojawić się niepotrzebne napięcia czy frustracja, które wpływają na codzienną pracę. Jestem blisko ludzi i biznesu, ale daleko mi do kontrolowania.
Marka YOPE prowadzi wiele akcji w trosce o środowisko. Jak przyjęła się koncepcja refillomatów?
Zdecydowanie dbanie o środowisko naturalne wpisane jest w firmowe DNA. Chcemy nie tylko dobrego życia – w tym celu dbamy o jakość produktów – ale zależy nam także na dbaniu o środowisko, w którym wszyscy żyjemy. Tym samym, oprócz tego, że korzystamy ze składników ze zrównoważonych źródeł, a nasze opakowania są ekologiczne, to od 2021 r. w drogeriach i sklepach pojawiają się kolejne stacje refill, które umożliwiają ponowne napełnienie butelki.
Jak wszystkie nowatorskie rozwiązania, tak i one wymagają budowania swoich fanów. Na początku wstawiliśmy je do małych, ekologicznych drogerii, gdzie takie rozwiązanie spotkało się z ogromnym entuzjazmem, ale nie było też wielką nowością. W tym roku rozpoczęliśmy także współpracę z siecią supermarketów, w której również można uzupełnić swoje ulubione produkty YOPE. To są małe kroki, które jednak systematycznie oswajają ludzi z tego typu rozwiązaniami i przynoszą zmiany w myśleniu. Chcemy dawać inspiracje i rozwiązania, zarówno klientom, jak i innym firmom, bo im więcej ich będzie, tym lepiej dla środowiska.
Jakich rad udzieliłaby pani sobie w momencie zakładania firmy?
Myślę, że istotne byłoby to, abym się mniej bała i była przekonana o tym, że skoro mam pomysł, to warto w niego wierzyć, kreować i szukać pomocy oraz rozwiązań, które pomogą mi go rozwinąć. Z pewnością byłaby to też rada: „Nie nastawiaj się, że sukces przychodzi szybko i łatwo, rozwój marki to niesamowita, ale też wymagająca droga”.