Luka na rynku? Nie to jest gwarantem sukcesu, a pasja i zaangażowanie, o czym opowiedział nam wybitny sportowiec, filantrop, a przede wszystkim przedsiębiorca biorący czynny udział w transformacji polskiej gospodarki, czyli Rafał Sonik.
Rafał Sonik
Przedsiębiorca, sportowiec i filantrop, jedyny polski kierowca, który wygrał Rajd Dakar oraz dziewięciokrotny zdobywca Pucharu Świata, uczestniczył w procesie sprowadzania do Polski takich marek, jak McDonald’s, czy British Petroleum, jego obecna firma – Gemini Holding buduje i zarządza centrami handlowymi Gemini Park (Tarnów, Bielsko-Biała i Tychy), od ponad 20 lat wspiera Stowarzyszenie Siemacha, dba również o przyszłość kolejnych pokoleń, od 11 lat współorganizując wielką akcję edukacyjną Czyste Tatry
Wiemy, że pierwsze kroki jako przedsiębiorca stawiał pan już jako nastoletni chłopiec. Jak pan wspomina te czasy? Czego się pan nauczył na początku swojej drogi i w co zainwestował pan swoje pierwsze zarobione pieniądze?
Mój pierwszy prawdziwy biznes, czyli taki, w którym nie było przypadku, a już zalążek systemu, był związany z handlem nartami. Kupowałem używane narty wysokiej jakości od zawodników bądź ze sklepów w Niemczech, odrestaurowywałem własnoręcznie oraz w specjalistycznych warsztatach i sprzedawałem. Zacząłem to robić, bo narciarstwo było moją pasją, a okazało się świetnym biznesem.. Nauczyłem się zatem, że skuteczni jesteśmy tylko wtedy, gdy zajmujemy się tym, co naprawdę kochamy.
Nabrałem też szacunku do każdego rodzaju pracy, o ile jest ona solidnie i z zaangażowaniem wykonywana. Niewątpliwie praca menadżera, zarządu, członków rad nadzorczych ma ogromny wpływ na losy firmy. Jednak nie mniej ważna jest solidna i zaangażowana praca każdego w strukturze, choćby mechanika lotniczego. Jeśli byłaby wykonana niedbale, zagrożone byłoby nasze bezpieczeństwo.
Który z pana biznesów przyniósł panu największą satysfakcję? Co jest dla pana najważniejsze w tej kwestii i skąd czerpał pan inspiracje do otwierania nowych biznesów?
Najbardziej jestem dumny z tego, że nasza firma (później kilka firm) wraz z całym moim zespołem uczestniczyła w transformacji polskiej gospodarki i struktury społecznej. Oczywiście doceniam fakt, że mogliśmy wprowadzić na polski rynek McDonald’s czy też zaufał nam British Petroleum (gdzie byliśmy udziałowcami 50:50). Jednak największą dumą napawa mnie to, że kupowaliśmy upadłe polskie przedsiębiorstwa i przekształcaliśmy je w nowocześnie funkcjonujące biznesy. Przykładowo: w Bielsku-Białej na miejscu upadłego zakładu włókienniczego stworzyliśmy polską galerię handlową, która została zaprojektowana przez polskich architektów, była budowana przez polskie firmy i finansowana przez polską spółkę i bank.
Ogromną satysfakcją dla mnie jest to, że w projektach zawsze mieliśmy budżet przeznaczany na cele społeczne. Między innymi w Tarnowie zbudowaliśmy pierwszą w Polsce Siemachę (centrum wsparcia dziennego dla dzieci i młodzieży – przyp. red.). Cieszę się zatem, że uczestniczyłem w projektach i procesach (a było ich dotąd ponad sto kilkadziesiąt, o mniejszej lub większej skali), które kierowały Polskę w dobrą stronę.
Czy to, że jest pan wymagający i niezwykle zorganizowany pomogło panu zarówno w sferze biznesu, jak również w sporcie? Jakie cechy według pana powinien mieć obecnie początkujący przedsiębiorca?
Wyczynowy sport jest zdumiewająco blisko biznesu. Na sukces zawodnika lub załogi w motosporcie pracuje od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. Rekrutacja, organizacja, weryfikacja, ewolucja zespołu – to wszystko jest wspólne z biznesem. Fundamentalną zasadą, która warunkuje powodzenie w tych dwóch dziedzinach, jest dawanie zespołowi przykładu. Oznacza to, że szef, właściciel czy menadżer powinien wymagać od siebie przynajmniej tyle, ile wymaga od ludzi. Zespół doskonale wyczuje, jeśli będzie w tym jakikolwiek fałsz. Musi to być uczciwa gra. Maksyma, którą wypracowałem przez lata brzmi: „Żebym mógł skutecznie wymagać od ludzi wokół siebie, muszę najwięcej wymagać od samego siebie”.
Jakie rady dałby pan początkującym przedsiębiorcom, którzy chcą założyć biznes w obecnych czasach?
Myślę, że najważniejszym przesłaniem jest to, by początkujący przedsiębiorcy szukali miejsca w biznesie jak najbliżej swojej pasji. Mam wielu znajomych rozwijających działalność w segmentach rynku, które wydawały się zajęte przez dużo większe, międzynarodowe firmy. Odnieśli sukces, ponieważ mają dużo większą wiedzę i determinację niż ich wielcy konkurenci. Gdy coś nas pasjonuje, nie limitujemy czasu, jaki nad tym spędzamy. Pamiętajmy jednak o regeneracji – mentalnej, fizycznej i psychicznej. To warunkuje naszą efektywność na dłuższą metę.
Warto też wspomnieć, że nawet w korporacji człowiek przedsiębiorczy i aktywny, pasjonujący się swoją pracą, może nauczyć się tego, co później znakomicie przyda mu się w jego własnym biznesie. Kolejna moja rada jest związana z barierami. W biznesie, w sporcie czy też na innych płaszczyznach życia są one pozorne i do pokonania. Wszystkie. Skuteczność, taktyka, niepoddawanie się i sztuka powstrzymywania się od nadmiernego ryzyka – to fundamenty budowania sukcesu długodystansowo. Za każdym widocznym dzisiaj horyzontem jest kolejny, do którego możemy dotrzeć. Staje się on wtedy punktem wyjścia do następnego etapu.