Już w 2012 roku Sheryl Sandberg okrzyknęła work-life balance mitem.
Olga Kozierowska
Trener biznesu, dziennikarka, mówca motywacyjny, ekspertka od życiowych zmian, założycielka Fundacji Sukcesu Pisanego Szminką, prywatnie mama trójki dzieci
Sztucznym, nieosiągalnym tworem, wywołującym poczucie frustracji, u tych, którzy próbują każdego dnia być efektywni w pracy przez 8 godzin, następnie zaangażowani w domu, zaangażowani jako partnerzy, spędzający odpowiednią ilość godzin z dziećmi, korzystający z życia, zrelaksowani i realizujący swoje hobby. Pomimo tego, iż przypomina to opis życia supermana lub supermanki, to wielu nadal zastanawia się, czy można osiągnąć stan klarownego podziału pomiędzy życiem zawodowym, a prywatnym.
Czy jest to możliwe? Z definicji niby tak. Przecież Work Life Balance to koncepcja zarządzania czasem w taki sposób, by odnaleźć równowagę pomiędzy pracą, na co składa się kariera i ambicja, a życiem prywatnym, na co składa się zdrowie, rodzina, duchowość, rozrywka. Co istotne, w definicji nie ma mowy o określonym podziale godzinowym. Ten aspekt uznam za najważniejszy przy próbie redefiniowania work-life balance. Jeżeli bowiem podział godzinowy, zależy wyłącznie od indywidualnych priorytetów, wyborów, ambicji, marzeń i wewnętrznych potrzeb jednostki, to w definicji work-life balance mieści się wszystko, co tylko da nam takie poczucie.
Od teorii do przykładu
Weźmy np. młodą kobietę, która rozkręca swój biznes. Ma dalekosiężne plany, ambicje. Praca jest jej rzeczywistą pasją. Nie spocznie, póki nie będzie miała poczucia, że osiągnęła zamierzony cel. Będzie pracować dłużej, z większym zaangażowaniem i myśleć o pracy przebywając w domu, uprawiając sport, surfując po internecie. Będzie pracować w weekendy. O firmie będzie rozmawiać z narzeczonym, z bliskimi. To będzie jej osobisty work-life balance. Dlatego, że tak wybierze. Na jakiś czas. Biorąc pod uwagę środowisko start-upów, potrwa to mniej więcej dwa lata.
Czy to jest realne?
Oczywiście wszystko wygląda obiecująco, kiedy mamy wybór. Gdy staje się on ograniczony przez decyzje, które podjęliśmy wcześniej, przez wybory innych, ich oczekiwania, nasze wyrzuty sumienia i rozterki, wszystko ulega zmianie. Z perspektywy matki pracującej, posiadającej więcej niż jedno dziecko w wieku wczesno szkolnym osiągnięcie balansu bywa niezwykle trudne. Odczuwają to szczególnie kobiety mające duże ambicje zawodowe. Z badań wynika, że aż 51 proc. kobiet, na stanowiskach menedżerskich, będących rodzicem, deklaruje trudność w osiągnięciu harmonii, szczególnie, że zrobienie kariery wymaga ogromnego zaangażowania i dyspozycyjności, a dzieci i rodzina też tego wymagają. Znalezienie złotego środka, może być niemożliwe.
Co w takiej sytuacji? Na coś trzeba postawić, na coś się umówić. Ze sobą, z innymi. Na tyle otwarcie i mądrze, by nikt, sama zainteresowana, jej mąż, dzieci, szef, firma, nie mieli poczucia rozczarowania. Z doświadczenia wynikającego z pracy z kobietami wiem, że towarzyszy nam pewna skłonność do tłumienia swych prawdziwych potrzeb, rezygnacji z marzeń, rezygnacji z ambicji w imię wyższego dobra – patrz – inni, lub odwrotnie, zmuszanie się do większego oddania się pracy, bo tego wymaga sytuacja, przełożony, albo nadludzka odpowiedzialność.
Efekt: poświęcanie się dla kogoś lub czegoś to prosta droga do frustracji i nieszczęścia. Co wtedy? Warto się zatrzymać. Odpowiedzieć sobie na pytanie: co w tym momencie mojego życia, nie sugerując się tym co wypada, jak to ocenią inni, jest dla mnie najważniejsze? A czas? Jak mawiał Einstein, nie można go wskrzesić, ale jak mówią inni, można go sobie kupić. Delegując, outsorsując, zmieniając własne nawyki. Wszystko po to, by znaleźć swój unikalny, osobisty work-life balance.